Po pewnym czasie także usiadłem. Nie miałem ochoty szukać Lewiatanów na własną łapę.
Bezan łaził dookoła nas, nasłuchując. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby Lewiatany nie wyczuły, że ktoś się pojawił w Czyśćcu. Właściwie, to się nigdy nie zdarzyło.
-Coś tu nie gra. - mruknął w końcu demon, po czym zadarł łeb do góry i zawył. Kiedy parę minut później nadal nic się nie stało, pokręcił łbem.
Wstałem i ruszyłem w jego stronę, jednak po paru krokach nadepnąłem na coś. Spojrzałem w dół - był to naszyjnik z niewielką zawieszką z czerwonego i czarnego kamienia, idealnie ze sobą stopionych, w kształcie oka. Czarne białko i źrenica, czerwona tęczówka. Złapałem naszyjnik ostrożnie w zęby i pokazałem Bezanowi.
Demon zmarszczył brwi.
-To Pieczęć Demona. Lub Oko Demona, jak kto woli. Takie coś demon daje wilkowi lub człowiekowi, który jest w jakiś sposób ważny dla Pandemonium, ale nie można go zmienić. Można się przez to komunikować z demonem, a on wyczuwa przez to zagrożenie dla tego, kto to nosi.
Uniosłem brwi i rzuciłem naszyjnik w trawę.
-Znasz kogoś, kto mógłby to nosić? Albo demona, który mógłby to komuś dać?
-Nie.
Obejrzałem się na Lenę.
-Coś dziwacznego się ostatnio dzieje w Pandemonium.